Strona główna
Aktualnoœci
O nas
Prawo Szkoły
Historia
Galeria
Kronika
Uczniowie
Schronisko
English Corner
Przydatne strony
 
 




Darmowe statystyki



HISTORIA WSI JEDLANKA I RUDKA

Historia wsi jako pierwszego zbiorowego osiedla ludzkiego najczęściej ginie w mrokach minionych wieków, zapomniana przez następne pokolenia, żyjące często w ciężkim trudzie zdobywania środków potrzebnych do życia. Historia miasta zda się być pewniejsza - ale dopiero od chwili wprowadzenia trwalszych materiałów budowlanych. Wieś natomiast była najczęściej z materiałów łatwo niszczących się i dlatego ślady dawnych wsi są tak mocno zatarte. Niemniej jednak są w Polsce wioski stare, o których mówią akta, zapiski gospodarcze, tradycja.
Pragniemy w tej pracy przybliżyć naszym drogim Czytelnikom historię wsi Jedlanka i Rudka. Historii bardzo starej i ciekawej, ale w pewnych momentach trudnej do wyodrębnienia z ogólnej historii naszych terenów. Dlatego też w niektórych fragmentach będziemy przedstawiać społeczne i polityczne uwarunkowania rozwoju regionu, by lepiej poznać i zrozumieć sytuację naszej miejscowości.
Jedlanka i Rudka położone są na północny - wschód od Ostrowa Lubelskiego, w zachodniej części Pojezierza Łęczyńsko - Włodawskiego. Specyfiką Pojezierza są tereny o rozległych, piaszczystych równinach, podmokłych i zabagnionych, oraz duża gęstość sieci wodnej. Decydujący wpływ na ukształtowanie terenu miały okresy zlodowaceń. Obecna łagodna, płaska powierzchnia ostatecznie wykształciła się w holocenie.
Początki naszych miejscowości znikają w mroku historii. Możemy tu tylko spekulować, ponieważ w naszej najbliższej okolicy nie prowadzono żadnych badań archeologicznych. A mogły by z nich wyniknąć bardzo interesujące rezultaty. Polesie, jak i cała Środkowa Polska stała się możliwa do zamieszkania w schyłkowej epoce paleolitu ( 11 - 8000 lat p.n.e. ). Z tego okresu pochodzą min. odkryte stanowiska w okolicach Sosnowicy. Ślady nieco późniejszej kultury janisławskiej ( 8 - 3000 lat p.n.e.) odkryto w okolicach Starego Orzechowa, Sosnowicy, Libiszowa, Kleszczowa. Na przełomie V i IV tysiąclecia przed Chtystusem wykształciła się kultura pucharów lejkowych - pierwsza na ziemiach polskich autochtoniczna ludność rolnicza. Prawdopodobnie z nią są związane znalezione w okolicach Ostrowa narzędzia, odpady produkcyjne, półsurowce. Wykonane były krzemienia szaro-białonakrapianego, który wydobywano w Swieciechowie nad Wisłą - oddalonym o ok. 100 km w linii prostej od Ostrowa. Ślady obecności tej ludności odkryto min. w Rudce Starościańskiej, Białce, Kleszczowie, Libiszowie. Podstawowym zajęciem tej ludności było rolnictwo. Gospodarka wypaleniskowa zapewniała kilkuletnią żyzność gleby i plony na tych mało urodzajnych ziemiach, a puszcza zapewniała nieograniczone możliwości wypalania lasu. Pod koniec II w n.e. pojawiły się na naszych terenach plemiona gotyckie, wykorzystujące biegnący wschodnim skrajem Wysoczyzny Lubartowskiej szlak handlowy. Dowodem są liczne w okolicach Ostrowa znaleziska monet rzymskich.
Na terenie naszych konkretnie miejscowości nie było żadnych prac archeologicznych, a trudno też liczyć na to, że w najbliższych latach coś się w tej dziedzinie zmieni. Dlatego też chyba niemożliwością jest liczyć na to, że uda nam się podać jakąś dokładniejszą datę powstania Jedlanki bądź Rudki, bo brak na to jakichkolwiek dowodów materialnych. Przez porównanie z wykopaliskami w sąsiednich miejscowościach możemy przypuszczać, z dużym prawdopodobieństwem, że i u nas początki osadnictwa mogą sięgać czasów tak pradawnych, ale brak konkretów powoduje, że początki te zostawimy w subtelnej strefie domysłów naszych drogich Czytelników.
Pierwsze dokumenty mówiące o naszych terenach pojawiają się w 1432 r. w Archiwum Archidjecezjalnym w Lublinie. Wymieniają z nazwiska pierwszego znanego nam szlachcica z Jedlanki - Tomasza. Należy przypuszczać że wiąże się to z prowadzoną przez Władysława Jagiełłę i jego następców polityką osadnictwa, wzorowaną na stosowanej przez Kazimierza Wielkiego na całej Lubelszczyźnie. Polegała ona na nadawaniu ubogiej szlachcie, pochodzącej bardzo często z Mazowsza, ale sprowadzanej też i centralnych części Małopolski, ziem jeszcze nie poddanych uprawie, w zamian za obowiązek karczowania terenu pod pola i organizowanie wsi poprzez ściąganie kmieci oraz osadzanie ich w nowo tworzonych gospodarstwach. Nadanie zobowiązywało tę szlachtę do służby wojskowej na każde wezwanie króla z określonym w umowie z władcą wyposażeniem bojowym (np. na koniu, z kuszą lub inną bronią). Należy przypuszczać, że Jedlanka (oczywiście teraz nosząca nazwę Stara, bo Nowa pojawiła się wiele wieków później ), podobnie jak Uścimów i Głębokie a także Kleszczów to rezultat akcji zagospodarowania prowadzonej od czasów Jagiełły nie tylko na polsko - litewskiego pogranicza, ale i w rejonie bardziej na północ oddalonego Parczewa, gdzie w tym czasie powstały osady: Sowin, Stępków, Chmielów. W Jedlance jak i w Uścimowie własność szlachty nie utrzymała się, osady musiał przejąć król. W 1456 r. działający zapewne w jego imieniu Jan Kuropatwa, podkomorzy lubelski, tenutariusz (dzierżawca) królewskiego klucza parczewskiego, wystawił przywilej na wójtostwo w Jedlance. Na jego podstawie, przez następne dziesięciolecia zaliczana była ona do wsi królewskich.
Inną ważną dla nas data jest rok 1442. W roku tym utworzono w Ostrowie Parafię, by jak pisał biskup Oleśnicki "oddzielić dzikiego zwierza w miejsca zamieszkania ludzi" Utworzenie parafii to konsekwencja dynamicznego rozwoju osadnictwa - coraz liczniejszym mieszkańcom nie wystarczały oddalone, a przez to trudno dostępne parafie w Czemiernikach i Łęcznej. Fundacji drewnianego kościółka pod wezwaniem Św. Hieronima Wyznawcy podjęli się właściciele Ostrowa, do nich przyłączyli się właściciele ziemi z Kaznowa, Głębokiego, Uścimowa. Do parafii włączono min. Jedlankę, Kaznów, Głębokie, Kleszczów, Wola Kolechowska. Utworzenie parafii spowodowało rozwój gospodarczy i ekonomiczny całej okolicy.
Jedlanka od połowy XV w. była we władaniu dzierżawców - Jana Kuropatwy z Łańcuczowa - podkomorzego lubelskiego, a następnie wdowy po nim Jadwigi i ich syna Stanisława, kasztelana chełmskiego. Podstawowym zajęciem ludności była uprawa roli i hodowla, ale również chętnie wykorzystywano zasoby lasu (bartnictwo) i gleby (torf i rudę). Występowanie na podmokłych obszarach torfowisk i pokładów rudy darniowej skłaniało do tworzenia tzw. rud, czyli odkrywek dla pozyskiwania tego surowca i zakładów wytopu żelaza. Było to tym łatwiejsze, że pobliskie lasy dostarczały węgla drzewnego potrzebnego do produkcji. Już w XV w. rudy mieli Zaklikowscy i Kijańscy, o czym świadczy pojawienie się wśród ich włości osad o nazwach Ruda i Rudka. W XVI w. przetwórnie takie działały również w królewszczyznach. Jak podają dokumenty, w 1564 r. koło Ostrowa działały Ruda Korbutowa i Ruda Płazina, z których pierwsza przetrwała pod nazwą Rudka Starościańska, a druga wkrótce znikła. W roku tym w Rudzie Płazina było koło walne młyńskie (na rzece Jedlance), oraz 3 koła związane z przerabianiem rudy. A już lustracja przeprowadzona w roku 1565 informuje, że na miejscu gdzie była Ruda Płazina, "którą rudę przeniesiono niżej", zaś "w domiech gdzie mieszkali rudnicy osadzono 5 zagrodników". Brak późniejszej wzmianki o niej można tłumaczyć tym, że eksploatacja młyna i "piły" (tartaku) nie była już opłacalna i osada zanikała, a resztki które pozostały wykazywane były w ramach sąsiednich osad. Wydobywano tam darniową rudę żelazną. Żelazo z tych rud, dzięki położeniu tych miejscowości przy szlakach handlowych, prawdopodobnie (tak przynajmniej twierdzą niektórzy autorzy) było eksportowane do naszych wschodnich sąsiadów.
Zasoby surowca jednak się wyczerpały, a wycinane lasy cofały się w szybkim tempie, co powodowało zaprzestanie wytopu żelaza i zanik części osad rudniczych. Niektórzy, jak to było w przypadku Rudki, pozostawali jako rolnicy uprawiający wykarczowane pola i tylko w nazwach tych wsi zachowały się ślady hutniczej przeszłości.
Ciekawostką może być fakt, że w drugiej połowie XV w. pojawia się w źródłach wieś Kleszczów (wymieniana już w roku 1451). Jej właścicielem jest (w latach 1451-1462) Adam, a w latach 1531-1533 Jan i Stanisław Kleszczowscy, w poł. XVI w. wioska została zakupiona przez króla i włączona do Ostrowa, przestając istnieć jako samodzielna osada.
W gospodarce okolic tak obfitującej w jeziora ważną rolę musiało odgrywać rybołówstwo. W średniowieczu ryby stanowiły znaczący składnik pożywienia wszystkich warstw społecznych. Łowiono je w naturalnych zbiornikach wodnych, ale tworzono też sztuczne zalewy do ich hodowli.
W porównaniu z innymi dobrami królewskimi w województwie lubelskim, wsie Starostwa Parczewskiego, (do których należały Jedlanka i Rudka ), były pod względem gospodarczym opóźnione. Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte XVI w. charakteryzują się nie tylko zakładaniem nowych wsi, ale również rozbudową gospodarczą już istniejących. Dzieje się to poprzez prowadzenie dalszej akcji osadniczej, czyli zakładanie w tych wsiach nowych gospodarstw chłopskich drogą karczunku lasów i brania nieużytków w uprawę rolną. Niemałą zasługę dla rozwoju gospodarczego Starostwa Parczewskiego położyli osadźcy poszczególnych wsi, którzy po lokacji pełnili w nich funkcje sołtysów czy też wójtów. W zamian za sprowadzanie osadników i prace przy lokowaniu poszczególnych wsi, uzyskiwali oni pewne uprawnienia wyrażające się przede wszystkim w ich uprzywilejowanym - głównie pod względem materialnym stanowisku. Dotyczyło to przede wszystkim większej ilości ziemi uprawnej. Podczas gdy "uposażenie w ziemię zwykłych zwykłych kmieci wynosiło przeważnie pół łanu (1 łan = 24,16 ha.) gruntu, to wójtowie posiadali najczęściej od dwóch do trzech łanów gruntu". Wójtowie oprócz uposażenia mogli korzystać ze stawów, łąk i rzek, w których wolno im było łowić ryby. Posiadali również łąki i pastwiska. W drzewo i opał zaopatrywali się w lasach dworskich. Dla nich przypadał też co szósty grosz z czynszów płaconych przez chłopów na rzecz dworu oraz trzeci grosz z czynszów płaconych jako kary sądowe wymierzane ludności wiejskiej. Najczęściej byli również zwalniani z płacenia czynszów ze swych posiadłości, zarówno pieniężnych jak i w naturze na rzecz dworu. Sołtys wsi Jedlanka był zobowiązany natomiast jako jeden z niewielu do odbywania konnej służby wojskowej.
Wiek XVI oznaczający się na terenie całej Polski likwidacją ustroju samorządowego na wsi i wykupywaniem przez szlachtę sołectw które znajdowały się do tej pory w rękach chłopów, nie stworzył dogodnych warunków do rozwoju samorządu wiejskiego w Starostwie Parczewskim. Podobnie jak i w innych dzielnicach Polski, tak również i tu, widzimy już dość wcześnie ograniczenie sołtysów w ich prawach głównie zaś materialnych. W ten sposób wieś pozbawiona zupełnie własnego samorządu, została oddana wyłącznie na łaskę i niełaskę pana, od wyroków którego nie było żadnego odwołania. Od tej chwili władzę we wsi sprawuje wyłącznie szlachta. Taki stan rzeczy sprawił, że szlachcic zaczął traktować chłopów jako swoją własność, którą można darować lub sprzedać. Na efekty takiego postępowania nie trzeba było długo czekać. Już w roku 1562, Anna Tęczyńska, ówczesna dzierżawczyni Starostwa Parczewskiego, zaprzestała wydawać sołtysom min. z Jedlanki szóstego grosza, należnego im z tytułu płaconych przez chłopów tych wsi czynszów. W 1565 r. sołtysi broniąc się przed zakusami dworu dążącego do ograniczenia ich stanowiska gospodarczego we wsi, zanieśli do komisji lustrującej dobra królewskie skargę. Przed komisją tą dzierżawczyni motywowała słuszność swego postępowania tym, że sołtysi szósty grosz z czynszów pobierali nie na mocy przywilejów lokacyjnych, ale jedynie jako wynagrodzenie wypłacane im dawniej dobrowolnie przez dwór. Miała to być zapłata za dozór nad ludnością chłopską pracującą na folwarkach dworskich, bądź też odrabiającą szarwarki. Ponieważ zaś - według słów dzierżawczyni - w ostatnim czasie chłopi powinności tych nie odrabiali, płacąc w zamian za nie dworowi pieniądze - zatem sołtysi nie musieli ich pilnować. Dlatego też dwór uznał za słuszne by obciąć im wypłatę szóstego grosza. Takie tłumaczenie dworu było niezgodne z treścią posiadanych przez sołtysów przywilejów lokacyjnych. Pomimo oczywistych racji sołtysów, komisja lustratorska nie poparła ich stanowiska, zostawiając załatwienie tej sprawy w kompetencji dzierżawczyni. Było to wyraźnym poparciem przez komisję szlachty kosztem sołtysów. Przed komisję osobno wniósł skargę sołtys jedleński użalając się "że przeciw przywilejowi jego, posyłają go z listy o jego strawie na podgórze i do Rusi, po kilkadziesiąt mil". W sprawie tej komisja lustratorska podtrzymała nadal w mocy posiadany przez sołtysa przywilej, postanawiając "aby nie był (on) dalej w poselstwo posyłan tylko do 10 mil od domu".
Obok ludności żyjącej wyłącznie z rolnictwa, we wsi była i taka ludność, której podstawą bytu nie była praca na roli. Byli to min. karczmarze i młynarze. W całym Starostwie było 22 karczmy (1565 r.) - z tego 2 w Jedlance. Funkcje karczmarzy pełnili chłopi osiadli na roli ( a nie jak gdzie indziej zawodowi karczmarze). W zamian za produkcję i wyszynk gorzałki płacili do dworu czynsz wahający się od 1 do 4 grzywien. Istnienie karczem we wsi było jak najbardziej związane z powszechnie obowiązującym wówczas i surowo przestrzeganym monopolem dworu polegającym na tym, że tylko on miał prawo do wyrobu i sprzedaży trunków. Karczmy były tym miejscem wsi gdzie ogłaszano wyroki i ustawy, regulowano życiem wsi. Były centrum handlowym, gdzie chłopi mogli nabyć towary, ale też i sprzedać swoje. Była też miejscem, gdzie chłopi organizowali się do walki z panami, a później także zaborcami.
Młyny, które spotykamy w Jedlance i Rudce to młyny wodne, wyposażone w koła walne zwane też niekiedy podsiębiernymi, wykorzystywały silny prąd wody. Oba młyny należały do Starostwa i były wydzierżawione chłopom za czynsz wahający się od 24 groszy do paru grzywien. Poddani Starostwa Parczewskiego zobowiązani byli do mielenia zboża tylko w młynach należących do Starostwa.
W lustracji z 1616r. pojawia się nazwa Wrzosów. Jest to młyn, położony nad rzeką Jedlanką, a ponieważ użytkował go rudnik, ludność jego wykazywano w ramach wsi Ruda Korybutowa. Jak podają źródła "Ten młyn jest na rzece Jedlnej, która w Tyśmienicę wpada z staradawna nazwany Wrzosów, a teraz od młynarza Prokop".
W drugiej połowie XVI wieku chłopi musieli płacić na rzecz Starostów czynsz w gotówce jak i naturze. Wysokość czynszu w naturze była przeważnie stała i wynosiła z gospodarstwa o pełnym nadziale gruntów (łanowego) 2-3 korce zboża, (prawie zawsze owsa), 2 kapłony, 2 gęsi oraz 15 do 30 jaj. Czynsz pieniężny był zróżnicowany i zależał od jakości roli oraz obciążenia chłopa pracą na gospodarstwie folwarcznym. Wynosił najczęściej od kilkunastu groszy do kilku złotych.
Obok czynszów, w niektórych miejscowościach min. Jedlance istniały również inne powinności wobec dworu np.: "polne" Do oddawania tej powinności trzeba było raz do roku odstawić do dworu 20 saren. W zamian za to chłopi zwolnieni byli od brania udziału w łowach w charakterze nagonki. W roku 1565 obowiązek ten został zmniejszony do połowy. Powodem było znaczne wytrzebienie lasów i zmniejszenie ilości zwierzyny. Chłopi, aby podołać obciążeniu kupowali sarny w innych wsiach słono zresztą przepłacając. W roku 1565 mieszkańcy wsi Jedlanka wnieśli prośbę do komisji królewskiej lustrującej tę wieś, aby powinności te znieść całkowicie. Nastąpiło to jednak dopiero w roku 1568, o czym dowiadujemy się z rejestru lustratorskiego województwa lubelskiego z 1570 roku. Czytamy tam min: "dawali polnego poddani z dawna sarn 20, potem 10. Teraz nic od dwu lat nie dają, bo i puszcze spustoszone i sieci nie masz".
Chłopi zamieszkujący nasze wsie oddawali czynsz w naturze a oprócz tego musieli jeszcze dodatkowo oddawać na rzecz dworu po 1 korcu chmielu z gospodarstwa łanowego. Ze względu na duże zapotrzebowanie na chmiel, dwór nigdy nie zamieniał tej daniny na czynsz pieniężny.
Poza tym wybierano jeszcze daninę bartną. W większości wypadków danina ta oddawana była przez chłopów razem z czynszem pieniężnym. Wyjątek stanowiły wsie Jedlanka, Uścimów i Krasne, gdzie poddani zobowiązani byli oddać do dworu co roku po 2 ćwierci miodu z każdej barci. Z czasem obowiązek ten zamieniono im na czynsz pieniężny w wysokości po 1 florenie od barci. Należy podkreślić, że miód zajmował ważną pozycję w gospodarstwach. Był podstawowym artykułem do słodzenia (pierwszą cukrownię w Polsce uruchomiono w 1618 r.), sporządzania trunków a wosk do XIX w. wykorzystywano do oświetlania pomieszczeń. W Jedlance produkowano dużo miodu (w lustracji z 1616 r. podano wartość ok. 1300 litrów ).
W omawianym czasie małą jeszcze rolę w obciążeniach chłopskich na rzecz Starostów odgrywała pańszczyzna. W większości wsi wynosiła ona od 8 do 12 dni w ciągu roku.
Pierwszy sumaryczny wykaz wsi należących do parafii i łanów uprawianych przez chłopów, szlachtę zagrodową i sołtysów w tychże osiedlach, podaje rejestr poborowy z roku 1531. W Jedlance wymieniono: łanów 3 (z tego wszystkie uprawiane przez chłopów), 1 młyn leżący przy gruntach chłopskich. Zaskakuje tu brak w tym zestawieniu wielu wsi w tym Rudki. Nie budzi też zaufania podany w ramach każdej wsi wykaz łanów. Jak duże są zaniżenia trudno dokładniej ustalić. Dane dotyczące np. Jedlanki w późniejszych wykazach wykazują tak duże różnice na plus, że należy przyjąć, że są one wynikiem luk w rejestrze w 1531 r. Nie można zatem kusić się o podjęcie próby ustalenia liczby ludności o ten spis. Gdyby przyjąć opracowany specjalnie do tego celu przez Pawińskiego system obliczania liczby ludności (1 łan - 15 mieszkańców a za 1 młyn - 5 mieszkańców), to w Jedlance powinno mieszkać 50 chłopów.
Jak podają dokumenty w roku 1548 Rudka (Ruda) wymieniana jest jako własność Jana Tęczyńskiego.
W 1565 r. przeprowadzono lustrację województwa lubelskiego. Jej celem było oszacowanie królewskiego stanu posiadania a także określenia dochodów. A oto co znajdujemy w lustracji na temat naszej Jedlanki:
"Pokazał wójt przywilej, który miał od dzierżawcy Parczewskiego, przedtem otrzymał tę wieś Jan Kuropatwa z Łączuchów , dzierżawca lubelski i Ziemi Chełmskiej, kapitan wojsk w roku 1456, potwierdzony przez Jego Królewską Mość Pana naszego na wójtostwo wsi Jedlanka, z tą umową prawną: 2 łany ziemi uprawnej z ogrodami, 1 ogród na Gościńcu ze wszystkimi przyległościami itd. Oszacowano majątek i spis ludności płacących dzierżawę i podatek w obecności dwóch świadków i jednego prawnika. Ustalono, że wieś zobowiązana jest w razi wojny obronnej lub domowej dostarczyć w razie zapotrzebowania 1 jeźdźca i 10 pieszych lub jeźdźców itp.
W tej wsi osiadłych kmieci 23 na 9 i pół łanach i płacić z łana florenów 6 - czyni to razem 35/30
Zsyp (w naturze z łana), wg. powyższego dokumentu równo 28 i pół grosza, kaczki 2, owiec 20, kaczek 19 po 2 grosze, owiec baranów 3, owiec 10 po groszy 3, razem marek 4/36
Karczmarze - 2 kmiecie szynkują, którzy od szynku płacą po 1 marki - co daje
marek 2. Zagrodnik - jeden na zagrodzie płaci marek 0/6
Przymiarki. Jest przymiarków 15, płacą z nich po 6 groszy, a jeden groszy 8, co daje marek 2/2.
A tych przymiarków 5 trzymają rudnicy z inszej wsi.
Stacja. Dawają stację na przyjazd Jego Królewskiej Mości, dawają wołu, a owies, kapłuny, gęsi, jaja, tak jako i czynszowe z 2 łanów.
Polne. Póki puszcza była gęstsza, dawali saren 20, za to żeby w łowy nie chodzili, a teraz kiedy rudnicy spustoszyli i wsi nowe się osadzili, tedy im ufolgowano, że tylko 10 dawają, a potym nie będą mogli dać i 1 i teraz z płaczem proszą, aby tę dań z nich zdjęto, bo już sarny drogo kupować muszą, a nie mogą temu dosyć uczynić.
Roboty. Robią do dwora okrom odkupów tak jak insze wsi.
Młyn i staw w puszczy. Staw na Yedlnej rzece, która z jeziora idzie, jest go na 8 stajań wzdłuż. A ryba ma przechód wzgórę jeziora. Ale nie połowny, że pniewina i kłodzina. Na spuście dostawają szczuk równych około kop 2, inszych ryb pospolitych, po troszę linów i płocic, może spust z 3 lat szacować na florenów 40, co w przeliczeniu na jeden rok daje marek 8/16. Młyn. Na tym stawie młyn i 1 kole walnym przesycha, bo nie masz wody, jedno z jeziora, płaci z niego młynarz marek 3/0 Kiedy się kmiecie chcą na który rok wkupić do jezior/ tedy dają pokłon do dwora po dwa kapłony.
W sumie marek 55/42
Rudka Korybutowa ( Koributh)
Na rzece Jedlnej są dwie kuźnice, jedna na stawie rudnikowym, kędy rudnik ma i młyn, druga kuźnica niżej na stawie królewskim, a młyn rudników, który staw królewski oszacowan pospołu z parczowskiemi.
W latach 1563-64 przeprowadzono lustrację i rejestr poborowych. Oba te spisy różnią się pomiędzy sobą a w niektórych sytuacjach rejestr jest nawet bardziej dokładny. Dotykamy tu bardzo ważnej dla nas sprawy - mianowicie ustalenia liczby mieszkańców naszych wsi. Ze względu na różne sposoby przeliczania (z liczby osiadłych łanów lub z ilości domów) liczby te różnią się w szczególnie w przypadku Jedlanki znacznie. W zależności od sposobu liczenia ludność Jedlanki (w 1565 r.) liczyła od 185 do 239 ludzi, Rudy Korybutowej (później Jedleńskiej) od 51 do 65 osób, a Rudy Płaziny 35-40 osób. W Jedlance wymieniono: 16 łanów, 2 rzemieślników, 1 zagrodnika, 3 komornice, 1 rybitwę, 1 hultaja i 2 koła wodne.
W Rudce Korybutowej - 3 płosy (płosa = 0,75 łana), 13 rzemieślników, 3 koła korzeczne i 5 kół z rudy. Ruda Płazina to: 1 koło wodne i 3 koła z rudy.
W porównaniu z wiekiem XVI, pierwsza połowa wieku XVII przyniosła ludności chłopskiej zamieszkującej Starostwo Parczewskie wiele zmian na gorsze. Wiązało się to przede wszystkim z wprowadzeniem renty odrobkowej, zwanej pospolicie pańszczyzną, podstawowym teraz obowiązkiem chłopów na rzecz dworu na miejsce renty czynszowej. Renta ta była dla chłopów bardziej korzystna. Pańszczyzna wiąże się z powstawaniem folwarków. Lustracje z lat 1565 i 1570 wymieniają na naszym terenie 3 folwarki (w Parczewie Uścimowie i Tyśmienicy), ale już lustracja z lat 1659-60, wymienia folwark także w Jedlance. Obowiązek odrabiania pańszczyzny (w wymiarze 6-iu dni) nie był przestrzegana przez starostów parczewskich, a także dzierżawców wsi, którzy ciągle dążyli do jego podniesienia. Często odrabiano pańszczyznę 8 i więcej dniową z gospodarstwa łanowego. Jeszcze gorzej przedstawiała się sytuacja chłopów we wsi Jedlanka gdzie musieli oni odrabiać pańszczyznę 16-o dniową. Na temat ten w liście od króla Jana Kazimierza skierowanym do dzierżawcy czytamy "Ty przeciwko zwyczajom teraźniejszym i powinnościom wszędzie po dzierżawach naszych zachowującym się i dekretami naszymi referendarskimi spisanemi, przyrzeczonych poddanym naszym nowymi wymyślonymi krzywdami trapisz i uciążasz i w niwecz onych obracasz, mianowicie iż ich ciężką robocizną obciążasz, gdyż im z półłanka dni 8 a z łanu 16 każesz i przymuszasz". Oczywiście w wypadkach tak wygórowanej pańszczyzny odrabiano ją w ten sposób, że z jednego gospodarstwa do pracy na pańskie wychodziły jednocześnie dwie lub trzy osoby. W przeciwnym razie nie starczyło by dni w tygodniu na zadośćuczynienie wzrastającym apetytom dzierżawców wsi na chłopskie ręce do pracy. Praca pańszczyźniana chłopów trwała od wschodu do zachodu słońca, jedynie z krótką przerwą na obiad. Należy też wspomnieć, że pańszczyzna była odrabiana przez chłopów zarówno ich narzędziami rolniczymi jak i sprzętem. Oprócz tego, min. w Jedlance chłopi byli zmuszani do wykonywania innych prac na rzecz folwarku. Jedną z nich była stróża, polegająca na pilnowaniu przez chłopów w nocy zabudowań gospodarczych folwarku, bądź zboża dworskiego. Najczęściej wyznaczano stróżę nocną, wykonywaną po kolei przez wszystkich mieszkańców wsi. W Jedlance oprócz tego dzierżawca wyznaczał stróżę dzienną, w czasie której musieli pracować na gospodarstwie folwarcznym W czasie stróży chłop musiał wymłucić 60 snopków zboża dziennie. Z kolei zobowiązani byli również chłopi do odbywania szarwarków przy naprawie grobel, dróg, mostów i młynów. Inną bardzo ciężką powinnością był obowiązek dostarczania przez poddanych podwód, przeznaczonych głównie do wywozu zboża folwarcznego na targi do pobliskich miast lub do miejsc spływu rzecznego. W myśl zarządzeń komisji lustrującej dobra, chłopi zobowiązani byli do odprawiania podwód do miejscowości odległych najdalej 10 mil od miejsca zamieszkania. Oprócz wyżej wymienionych należności, zobowiązani byli chłopi do innych prac na rzecz dworu: przędzenia lnu, tarcia i młócenia konopi, zbierania grzybów lub wyrąbywania wyznaczonej ilości drzewa i wywożenia go na sprzedaż do Lublina. Jedlanka jako wieś królewska była i tak w lepszej sytuacji niż wsie będące we władaniu szlachty czy duchownych. W dobrach królewskich, istniała bowiem możliwość wnoszenia skarg chłopskich do króla w przypadku doznania przez nich krzywd ze strony starostów lub dzierżawców. Inna sprawa, że sędziowie sami wywodzący się ze szlachty, nie zawsze patrzyli przychylnie na chłopskie racje, a same procesy trwały latami i były bardzo kosztowne. Również jedleńscy chłopi musieli przed sądami swoich racji. Wzmiankę o tym spotykamy w roku 1629. Powodem tego były prawdopodobnie zwiększanie przez dzierżawcę pańszczyzny i innych powinności chłopskich. Zmuszeni do ostateczności chłopi, korzystając z nieobecności dzierżawcy "gdy im urzędnik Stanisław Bystrowski robotę rozkazywał, porwali się na niego, zranili i zakrwawili". To aktywne wystąpienie chłopów nie przyczyniło się do zmiany postępowania dzierżawców. Dlatego w roku 1645 Skarżyli się chłopi na: zwiększenie pańszczyzny o dwa dni, zmuszanie do stróży, plewienia warzyw dworskich oraz dodatkowych prac przy żniwach i sianokosach. Oczywiście te dodatkowe prace oraz obowiązek oprzędzenia lnu pańskiego nie były wliczane do obowiązkowego wymiaru pańszczyzny. Dodatkowym powodem wzburzenia był fakt, że dzierżawca Jan Brama zmuszał swoich poddanych do dawania podwód aż np. do Dubnej na Wołyniu, czy wożenia dworskiego drzewa do Lublina. W drodze tracili 3 i więcej dni, a odliczano im z pańszczyzny dwa. Jeśli do tego dołożymy ciągłe kary fizyczne których nie szczędził dzierżawca i jego służba, nikogo nie zdziwi fakt, że sprawa znalazła się w sądzie. Wyrok tylko częściowo był korzystny. Skrócono pańszczyznę i nakazano wliczać w nią prace dodatkowe, nakazano też ograniczenie korzystania z chłopskich podwód i zaliczenie faktycznego czasu wyjazdu.
Początek drugiej połowy XVII w. to dla Polski i Starostwa Parczewskiego nie był szczęśliwy. To okres powstania Chmielnickiego, a później wojen polsko-szwedzkich zwanych "potopem". Nasze tereny nie były widownią walk, ale boleśnie odczuły ich skutki. Po pierwszych klęskach, szlachta na sejmiku lubelskim (1648 r.) zdecydowała wystawić "sześcset ludzi wojennych", stacjonujących w dobrach królewskich. Także później wojska polskie i litewskie stacjonując na naszych terenach i przez nie przechodząc spowodowały takie spustoszenia, że spowodowało to protesty, a nawet pewne formy samoobrony. Najbardziej gwałtowne formy w naszym Starostwie przybrały wystąpienia chłopskie w Jedlance w 1654 r. U podnóża tych wystąpień leżało zubożenie chłopów jedlanieckich w wyniku zniszczeń wojennych oraz wzrost powinności pańszczyźnianych zwłaszcza w latach 1653-54. Ucisk poddanych jedlanieckich wzmógł się w okresie dzierżawienia wsi przez Jarosza Lipskiego. Wprowadzenie przez niego nowych i powiększanie już istniejących powinności spowodowało, że chłopi zaczęli szukać sprawiedliwości gdzie indziej, skarżąc na niego do lubelskiego urzędu grodzkiego. Skargę wnieśli przedstawiciele gromady jedlinieckiej: Bartosz Drab i Marcin Bierkow. Najbardziej skarżą się na wzrost pańszczyzny - do wysokości 16 dni w tygodniu, wprowadzenie nie stosowanej do tej pory pańszczyzny wytycznej w ilości niemożliwej do wykonania w jednym dniu. Zwiększanie przez Lipskiego robocizn chłopskich związane było z rozbudową folwarku. Odbywało się to kosztem ludności wsi, przez przyłączanie do folwarku wyrobionych przez chłopów z nieużytków kawałków gruntów, oraz przez przyłączanie gospodarstw po zbiegłych chłopach. Wzrost obciążeń pracą na rzecz folwarku powodował, że chłopi nie mieli czasu na obrabianie swych gospodarstw. Bardzo często zdarzało się, że jeszcze jesienią można było spotkać na polach nie skoszone chłopskie zboże. Doprowadzeni do ostateczności chłopi porzucali swój dobytek i uciekali ze wsi. Jednakże dziedzic mając we wsi mimo to za dużo chłopów nie martwił się zjawiskiem zbiegostwa. Przyłączał za to grunty po zbiegach do folwarku, zmuszając jednocześnie chłopów którzy zostali do płacenia za zbiegów podatków pańszczyźnianych. Poddani jedlanieccy, szukając sprawiedliwości nie ominęli również sądu referendarskiego. Wynikiem zaniesionej skargi był wydany w dniu 10 VI 1654 roku, przez króla Jana Kazimierza do Jarosza Lipskiego wzywający go do stawienia się przed sądem. List w ostrych słowach potępił jego stosunek do chłopów i przestrzegał, by nie odważył się karać poddanych za to, że złożyli skargę. Lipski niewiele sobie robiąc ze słów króla, sam na własną rękę zaczął dławienie "buntu" chłopów przy pomocy swej służby. Rozpoczęły się masowe egzekucje i katowanie rozgniewanego "zuchwalstwem chłopów" dziedzica. Na pierwszy ogień poszli oczywiście ci, którzy skargę złożyli. "Pan Lipski rozgniewawszy się na tych poddanych, którzy z gromady byli wysłani z pokorna supliką do Najjaśniejszego Majestatu JKMości w niebytności ich kazał żyta, jęczmiony, owsy i inne zboża ich w polach posiane nie pożęte, końmi i bydłem spaść i w niwecz poobracać". Dostało się też i innym "wdowę Matysową Agacinę przywoławszy ku sobie, bez żadnej przyczyny zaczął dwoma biczami woźniczkiemi chłostać. Drugiemu zaś poddanemu nazwanemu Piasecki, nie mającemu sprzężaju, z inszymi sąsiadami z owsem do Lublina kazał jechać, a gdy poprzedali sąsiedzi jego owies po groszy 70, on kazał sobie płacić po złotych 3. Jedrzeja Opałkę i żonę, a także parobka jego, swemu urzędnikowi kazał kijmi zbić, którzy dotychczas wstać nie mogą. Z wygonów własnych ich dobytek i konie im zagnuje i za swoje przywłaszcza. Nadto urzędnik jego z czeladziami wpadli w dom do niejakiego Grzegorza Draba, u którego nic nie zastawszy, pojechali w pole do ratajów, tam Syrca, parobka temuż Grzegorzowi kijami zbili i konia mu wzięli za złotych 40, którego przez kilka niedziel zażywawszy zmożonego, skaleczonego ze dwora wygnali". Oczywiście takie postępowanie dziedzica spotkało się z natychmiastową reakcją chłopów. Całą gromadą wyruszyli na dwór, po drodze zabierając odbywających w tym czasie stróżę i wspólnie napadli na spichlerz dworski zabierając do swoich domów zboże. W dalszym ciągu cała gromada zaprzestała oddawania danin należnych dworowi, a także odrabiania pańszczyzny. W wyniku tego jeszcze w końcu sierpnia stały na polach dworskich nie pokoszone, sczerniałe od deszczu zboża. Po obopólnych skargach, w dniu 18 sierpnia 1654 roku zjechali do Jedlanki komisarze królewscy. Spotkali się jednak ze zdecydowanym oporem chłopów, którzy najpierw nie chcieli się zebrać, a gdy na siłę zgoniono małą grupkę, za nic nie chcieli słuchać wezwań do zakończenia buntu i posłuszeństwa wobec dzierżawcy. Efekt był taki że "chłopi na dekret i uniwersał nie dbają, buntów nie chcą poprzestać, o czym jawnie przy obecności naszej ozywali i po wsi do kupy zszedłszy się buntowali, głosem wołając, że nie chcemy żadnego czynić posłuszeństwa". Wobec tak zdecydowanej postawy całej gromady komisarze królewscy wyjechali ze wsi, zostawiając załatwienie sprawy w gestii dzierżawcy. Prawdopodobnie Lipski który wiele razy dał dowody tego, że umie sobie radzić z nieposłusznymi podanymi, przy pomocy urzędników i czeladzi zmusił siłą chłopów do posłuszeństwa. Dlatego nie ma wzmianek o sporach we wsi Jedlanka w ciągu lat najbliższych. Lata następne to okres ciągłego ubożenia naszych terenów powodowane uciskiem szlachty i obecnością wojsk zwłaszcza we wsiach królewskich. Nasuwa się pytanie, jakie stanowisko zajęła administracja wobec ogromu zniszczeń i co robiła dla naprawy tej sytuacji. Nie mamy tutaj wielu dowodów. Bardzo obszerna i szczegółowa lustracja województwa lubelskiego z 1660 roku notuje tylko jeden przypadek zaopatrzenia chłopów przez dwór w inwentarz pociągowy. Miało to miejsce właśnie w Jedlance, której mieszkańcy w zamian za otrzymane od dworu załogi musieli odrabiać dwukrotnie wyższą pańszczyznę. Przyczyną było najprawdopodobniej to, że dzierżawcy dóbr królewskich w większym stopniu dbali o wyciągnięcie z tych wsi jak największych korzyści, a nie myśleli o inwestowaniu w nie. Należy zauważyć, że w okresie powojennym wcale nie zmniejszono obciążeń chłopskich. Jedynie w rzadkich przypadkach, jak to miało miejsce min. w Jedlance odrabiający na folwarku pańszczyznę zagrodnicy i komornicy otrzymywali w ciągu pracy od dworu jedzenie. Świadczy to o wielkiej nędzy tej najuboższej kategorii ludności wiejskiej, skoro dwór zdecydował się na ich dokarmianie. Według spisów z lat 1661 ludność Jedlanki zmniejszyła się o 65 %. Niektóre okoliczne wsie np. Buradów były całkowicie wyludnione. Wg. rejestru pogłównego z roku 1673 i 74 w Jedlance wymieniono 3 szlachciców, 3 czeladzi, 78 poddanych. W Rudce - 3 szlachciców, 4 czeladzi, 17 poddanych. Młyn Prokop - 2 poddanych, młyn Kozera - 5 iu a młyn Gościniec też 5. Wymieniany jest też młyn Pijaka ale brak jest dokładnych danych o jego lokalizacji. Leżał prawdopodobnie nad rzeką Jedlanką (Piwonią południową) lub rzeką Tyśmienicą. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami mógł być przy spisie dopisywany do sąsiedniej, większej miejscowości. Młyn Pijaka pojawia się tylko w rejestrze z 1674 roku, liczy 3 osoby i nie pojawia się później w żadnym innym spisie.
Początek wieku XVIII przynosi nowe nieszczęścia, które zagrażają nie tylko gospodarstwom, ale także osobistemu bezpieczeństwu mieszkańców. W latach 1707-13 grasowała na naszych terenach zaraza, która prawdopodobnie przywędrowała z południowego wschodu. Lata 1707 i 1708 to lata suszy, a lata 1713-14 powodzi. Efektem były nieurodzaje i głód, który najbardziej dał się we znaki w latach 1713-15. Do tego doszły zniszczenia spowodowane przez różne wojska. O ile powinności wobec dzierżawców miały jakieś granice, o tyle żołnierze przeciągający od wsi do wsi z panującej dynastii Sasów nie mieli już żadnych skrupułów. Najczęściej rekwirowano inwentarz żywy i martwy, zboże, pieniądze, nierzadko w ich poszukiwaniu rujnowano budynki gospodarskie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 1725 roku mieszkańcy Jedlanki, Dębowej Kłody i Uhnina złożyli do sądu referendarskiego skargę na ówczesną starościnę Annę Daniłowską, oraz na dzierżawców Mikołaja Naprzeckiego i Piotra Hołta. Efektem skargi było uzyskanie od króla Jana Kazimierza glejtu, "gwarantującego skarżącym chłopom wolność osobistą oraz chroniący przed zdzierstwami i nadużyciami do czasu wyjaśnienia sprawy przed sądem". Sprawy nie zdążono jeszcze rozpatrzyć, a już skarżący tym razem wspólnie jeszcze z poddanymi z Uścimowa, Krasnego, Tyśmienicy złożyli nową skargę o nadużycia ze strony starościny i dzierżawców. Na rozprawie w dniu 9 marca 1726 roku interesy wsi Jedlanki reprezentował Mikołaj Kapitanik. Zarzucał on że "iż tak urodzona starościna, jako i dzierżawcy nasi, pracowitych powodów do niezwyczajnych robót pełnienia, czynszów i danin nad powinność oddawana, stróży nocnej i dziennej nie tylko w domu ale i w Lublinie odbywania, lnów i konopi chędożenia, tudzież nad słuszność przędzenia, ze zbożem do młyna jeżdżenia, drew w pewne czasy wożenia za dzień tego nie rachując, także w święta do lasów na jagody, rydze i inne potrzeby przymuszają, piwa robienia według prawa poddanych na święta uroczyste wolnego nie pozwalają, grunta pewne, łąki i ogrody gromadzkie na dwór odebrawszy pożytki z nich zbierają. Dzierżawca złotych 221 przez gromadę Jedleńską na wypłacenie hiberny złożone, na swoją potrzebę obrócił, którą sumę taż gromada za zesłaniem exekucyi drugi raz zapłacić musiała". Dzierżawcy, przestraszeni ilością zarzutów sami złożyli skargę na chłopów, zarzucając im niewykonywanie powinności. Komisarze w dniu 14 czerwca 1726 roku powiadomili listownie o zamiarze przyjazdu w dniu 5 lipca tegoż roku do Starostwa by na miejscu rozstrzygnąć problem. Brak jest jednak jakichkolwiek dokumentów stwierdzających jak dalej potoczyła się ta sprawa. Za to w roku 1782 napotykamy na spór pomiędzy poddanymi wsi Jedlanka a plebanem ostrowskim, księdzem Janem Szumą. Oskarżył on chłopów o nieoddawanie przez nich należnej dziesięciny snopowej. Odbyły się dwie rozprawy, 20 VI 1782 i 12 V 1783 roku. Na obu nie zapadł jednoznaczny wyrok. Zapewne jednak chłopi zostali zobowiązani do oddawania księdzu należnej mu dziesięciny.
W roku 1787 przeprowadzono "Spis diecezji krakowskiej prymasa Poniatowskiego". Ciekawostką jest fakt pojawienia się po raz pierwszy wzmianki o Jedlance Nowej. Według spisu w Jedlankach Starej i Nowej ( wymieniono je łącznie) zamieszkiwało 167 osób, z tego 39 mężczyzn, 42 kobiety, 30 dzieci od lat 7 i 50 dzieci młodszych. Mieszkało tam również 4 osoby narodowości żydowskiej (rodzina z dwójką dzieci). Rudkę Jedlańską zamieszkiwało 48 osób (8 mężczyzn, 11 kobiet i 17 dzieci), było tam również 4 dorosłych Żydów z 6 dzieci. Młyn Królik - zamieszkiwał 1 mężczyzna z dwoma kobietami, wymieniony jest też jeden dysydent. Ciekawy jest też przeprowadzony niemal równocześnie (1790) spis dymów. Dymy - to zagrody we wsi, domy w mieście, a oprócz tego młyny, browary, karczmy itp. W obu Jedlankach wymieniono 33 dymy w tym browar i karczmę. Rudka (z wliczonym do niej młynem Królik) to 8 dymów - w tym 2 młyny, browar i karczmę.
W 1795 r. po III rozbiorze Polski, nasz teren znalazł się pod zaborem austriackim - była to tzw. Galicja Zachodnia, a siedzibą naszych nowych władz terytorialnych - cyrkułu - była Biała Podlaska. Po roku 1809 cała Galicja Zachodnia znalazła się w obrębie Księstwa Warszawskiego, a po klęsce Napoleona, po 1815 r. Królestwa Polskiego. Wydarzenia militarne tamtych lat nie omijały naszych okolic, chociaż nie było tu jakichś spektakularnych bitew czy innych politycznych wydarzeń. W czasie powstania kościuszkowskiego pojawiły się na naszym terenie wojska austriackie walczące z powstańcami. 26 sierpnia 1794 roku starły się z powstańcami na polach pod Ostrowem, ponosząc zresztą klęskę. Niewiele jest wzmianek o wydarzeniach roku 1809 czy lat 1812-13 czy powstania listopadowego. Dopiero czasy powstania styczniowego zapisały się chwalebnie w historii Jedlanki i Rudki. W naszych stronach oddziały powstańcze pojawiały się dosyć często, ale sprzyjały im też i warunki terenowe. Bardzo mało znanym faktem jest, że w jednej z pierwszych bitew na naszym terenie -w lesie w kierunku Białki, 1 lutego 1863 r. rozbito oddział Romana Rogińskiego. W bitwie tej odniósł rany i dostał się do niewoli Aleksander Głowacki (Bolesław Prus). W połowie listopada 1863 r pojawił się oddział gen. Michała Heidenereicha - Kruka liczący ok. 1200 ludzi. Operował w naszych stronach jeszcze przez grudzień. 6 grudnia gen. Kruk dokonał w Jedlance przeglądu swych wojsk liczących 400 jazdy, 600 strzelców i 200 kosynierów. Rosjanie wyruszyli z Parczewa z zamiarem rozbicia tego zgrupowania, ale na wskutek rozpuszczonych umyślnie plotek o dużo większych siłach powstańczych, postawszy w pogotowiu bojowym cały dzień 6 grudnia, wieczorem bez bitwy odeszli w kierunku Łęcznej. Ciekawostką jest fakt, że gen. Kruk był naczelnikiem wojskowym dwóch powstańczych województw: lubelskiego i podlaskiego. Dnia 19 stycznia 1894 r. pułkownik Walery Wróblewski stoczył bitwę pomiędzy Jedlanka a Rudką z przeważającymi siłami wroga. Niestety jego oddział uległ Rosjanom tracąc przy tym 7 powstańców i jednego fornala, prawdopodobnie z majątku Tyśmienica. Wśród rannych znajdował się sam Wróblewski, ciężko pocięty szablami kozackimi. Dzielnego dowódcę wynieśli z walki i ukryli w Rudce miejscowi chłopi. Wobec braku możliwości wyleczenia na miejscu ciężkiej rany, wierni towarzysze wywieźli Wróblewskiego poza kordon austriacki. Ostatnim dowódcą powstańczym na naszym terenie był Krysiński (luty-marzec 1864). Okres popowstaniowy to czas prześladowań i represji. Brak jest dowodów że dotknęły one konkretnie mieszkańców naszych wsi, ale faktem jest, że Rosjanie nie przeszli obojętnie nad zaangażowaniem mieszkańców naszych terenów. Szczególnie w latach 1874-75 gdy stacjonowali tu kozacy i piechota biorący udział w pacyfikacji unitów.
Znaczne ożywienie przyniosły wydarzenia rewolucji 1905-1907 r. W całej guberni siedleckiej rozpoczęły się strajki robotników rolnych. W dniu 15 marca 1905 roku pojawiła się w Jedlance grupa ok. 100 robotników z Łęcznej nawołujących do przyłączenia się do strajków. Jak meldował naczelnik powiatu włodawskiego " robotnicy ci byli bardziej hardzi niż w innych miejscowościach". Strajki zostały jednak szybko stłumione przy pomocy wojska i służby ziemskiej.
W czasie pierwszej wojny światowej latem 1915 r. wyparto z naszych terenów Rosjan. Ci wycofując się podpalili wiele budynków. Pojawili się jeszcze raz 12 sierpnia 1920 roku zajmując nawet Ostrów. W wyniku kontrofensywy Polaków stoczono na polach między Jedlanką a Ostrowem bitwę w której nasi żołnierze odnieśli zwycięstwo. Ciekawostką był fakt, że w Starej Jedlance stacjonował sztab Rosjan, w złości po przegranej bitwie wycofując się podpalili część gospodarstw.
Po odzyskani w 1918 roku niepodległości rozpoczęto organizowanie szkolnictwa podstawowego na terenie wsi Jedlanka i od 1 września 1919 roku dzieci rozpoczęły regularną naukę. Historia szkoły będzie tematem odrębnego opracowania.
     

webmaster: